grudzień 1996 roku, Szwecja
Tuż po tym jak w końcu udało jej
się zasnąć, obudziło ją stukanie w szybę. Przez chwilę wpatrywała się w okno z
bezbrzeżnym zdumieniem, usiłując sobie przypomnieć, kiedy ostatnio korzystała z
sowiej poczty. Na wpół śpiący umysł odmówił jednak posłuszeństwa i musiała
dodać to do listy rzeczy, których nie pamięta (nie chce pamiętać).
Niechętnie zwlekła się z łóżka,
podwijając rękawy kusząco miękkiej, flanelowej piżamy, zakupionej niedawno w
związku z zimą zaglądającą przez komin. Starała się opanować drżenie, idąc na
palcach, żeby jak najbardziej ograniczyć powierzchnię zetknięcia z zimną,
drewnianą podłogą, ale gęsia skórka i tak powoli wspinała się po jej łydkach,
by po chwili dosięgnąć bladych ramion.
– Kto miałby do mnie pisać…? –
mruknęła pod nosem. Przez ostatnie lata samotności przyzwyczaiła się do
wiecznie panującej ciszy, jednak nie mogąc jej zaakceptować, nauczyła się mówić do siebie. Czasem też do listonosza,
który bywał tu zastanawiająco często. Nazywał się Mikkel i miał masę bladych
piegów, które odejmowały mu z pięć lat – w życiu nie dałaby mu więcej niż
dwadzieścia dwa.
Klamka była tak zimna, że palce
niemal przymarzły jej do gładkiego metalu, nie poddała się jednak i wpuściła
szarą płomykówkę, solidnie zamykając za nią okno. Sowa przysiadła na ramie
dużego – zupełnie niepotrzebnie,
przemknęło Inge przez myśl – łóżka i nastroszyła się, wydając z siebie głuche
dźwięki.
– Tylko nie pobrudź mi pościeli,
wstrętny ptaku – syknęła dziewczyna. Podkradła się do nagle nieruchomego
stworzenia i zabrała się za odwiązywanie listu od jego nóżki, marszcząc przy
tym nos. – Co ty tam masz, hm?
Niecierpliwe, zadziwiająco
niezręczne palce, pospiesznie złamały lakową pieczęć i rozłożyły pergamin. Inge
na chwilę zamarła, czując jak mocno zaczyna bić jej serce i rozszerzonymi
oczami przebiegła po zawartości przesyłki.
Inge,
Nie jest dobrze, ba, jest na tyle źle, że zwracam się do Ciebie. Może i
nie pozostawaliśmy ostatnio w najbardziej zażyłych kontaktach, ale muszę
prosić Cię o ogromną przysługę. Jeżeli dobrze pamiętam, to powinnaś teraz być
gdzieś w Szwecji, a tak się składa, że trudno o kontakt z naszymi tam. Wiesz,
że staramy się zbierać siły w jednym miejscu, a teraz z tymi siłami mamy
problemy. Prócz kilku naprawdę dobrych ludzi nie mamy prawie nic. Pamiętasz
Kingsleya Shackelbota? Albo młodą Tonks?
Nawet jeżeli nic Ci te nazwiska nie mówią, to wiedz, że cała rodzina
Weasley’ów jest zaangażowana. No i mamy Pottera…
Przeczytała wiadomość jeszcze
trzy razy, ale nadal nie była pewna czego tak naprawdę chciał od niej Charlie
Weasley. Pisał coś o niepokojach, o ludziach, których nie widziała od tak wielu
lat. Oczekiwał, że przyjedzie, ale jak niby miałaby to zrobić? Zostawić
siostrę?
Złożyła starannie pergamin i
wsunęła go do szuflady biurka. Po zerknięciu na zegarek odetchnęła głębiej –
było pięć po czwartej, a więc za niecałą godzinę zjawi się Mikkel, starając się
wsunąć korespondencję do skrzynki jak najciszej, żeby nie przerwać napiętego
snu żadnej z sióstr. Zazwyczaj podczas jego porannego obchodu spała albo
udawała, że śpi i czekała na jego popołudniową wizytę. Nie, nie przychodził tu
tylko do niej – w domu obok miała siedzibę jakaś wielka korporacja księgowa,
dostarczał im pocztę w południe na specjalną prośbę sekretarek, w zasadzie nie
musiały tak bardzo prosić. Mikkel kochał swoją pracę, w zasadzie nie
zajmował się niczym innym, przynajmniej Inge o tym nie wiedziała.
Przysiadła ostrożnie na brzegu
łóżka, zerkając niepewnie na nastroszoną sowę. Z jednej strony nie znosiła
intruzów we własnym domu, ale z drugiej tak dawno nie miała do czynienia z tymi
ptakami… Powstrzymała chęć przeciągnięcia dłonią po twardych piórach zwierzęcia
i wbiła wzrok w podłogę, pod której obluzowanymi deskami spoczywało bezpiecznie
niewielkie pudełko, starannie zapakowane przez samą dziewczynę. Włożyła je tam
po śmierci rodziców, już prawie trzy lata temu i od tej pory ani razu nie
użyła magii, ograniczając się do korzystania z eliksirów, które miały złagodzić
cierpienia Kajsy i bezróżdżkowych wyciszaczy, tak na wszelki wypadek. Dlatego
tym większym zaskoczeniem był list z tej
drugiej strony, w dodatku niósł ze sobą to, czego zdecydowanie nie lubiła –
problemy. A z problemami podobno najlepiej jest się przespać. Westchnęła
przeciągle i zwinęła się w kłębek, marszcząc rozrzuconą pościel.
~*~
Mikkel uśmiechał się wesoło,
poprawiając na ramieniu torbę listonosza, zwisającą swobodnie z lewego
ramienia. Błękitne oczy jaśniały, jak zwykle zresztą, wpijając się spojrzeniem
w drobną sylwetkę Inge. Dziewczyna zbiegła po schodkach, dotyk szorstkiego,
oblodzonego kamienia uświadomił jej, że nie pomyślała o założeniu butów.
Wzdrygnęła się lekko, i przerwała bieg do furtki.
– Mikkel! – zawołała z
roztargnieniem. – Zapomniałam o butach, zamknij!
Mężczyzna spoglądał na
oddalającą się blondynkę z jeszcze szerszym uśmiechem, odsłaniając niezwykle
równe, jak na mugola, zęby. Oczywiście,
że zapomniała, zawsze zapomina, pomyślał, przekręcając stary, zaśniedziały
klucz w zamku, gdyby nie zapominała,
chyba świat by się skończył.
Mogła zapomnieć o wszystkim, ale
zawsze pamiętała o siostrze – zupełnie jakby jej mózg był jednym wielkim
wysypiskiem, na którym kotłowały się wszelakie myśli i wspomnienia, a obok
całego tego bałaganu stała sobie spokojnie mała budka, w której wszystko było
poukładane według koloru i rozmiaru – eliksir
nasenny rozcieńczyć trzema łyżkami wody i najlepiej podawać schłodzony, wtedy
mniej czuć specyficzny smak… O trzeciej poprawić poduszki, zawsze wtedy
zaczynają ją boleć plecy, godzinę później odwrócić na drugi bok, przewracać
systematycznie, jak kiełbaskę nad ogniem, bo zrobią się odleżyny… Zawsze rzucać
zaklęcie wyciszające na jej pokój, nigdy nie wiadomo, co mogłoby ją obudzić, a
żaden eliksir nie jest niezawodny…
Wszystko co dotyczyło Kajsy było
ważne – jej mała siostrzyczka zasługiwała na wyjątkowe traktowanie.
Mikkel wsunął się cicho do domu,
starannie zamykając za sobą drzwi. Nie mógł wiedzieć, że pospiesznie rzucony
wyciszacz zapewnił Kajsie zupełny spokój. Odwiesił skórzaną torbę na wieszak,
zdjął kurtkę i przekradł się do kuchni. Inge właśnie naciągała grube skarpety,
wtykając w nie nogawki spodni od piżamy.
– Herbaty? – szepnął w stronę
dziewczyny. Pokiwała ochoczo głową.
– Poproszę – mruknęła. – Nie
musisz szeptać, dopiero co podałam jej leki nasenne.
Usiadła wygodnie przy stole
kuchennym, podkuliła kolana i objęła je rękami. Tak było cieplej i bezpieczniej,
poza tym, jak oparła brodę na ramieniu, to mogła spokojnie obserwować zręczne,
szybkie ruchy Mikkela.
– Dostałam list… – podjęła, ale
zaraz zawiesiła głos.
– List? – zapytał już normalnym
głosem, zerkając na zegarek (zielona
herbata parzy się sześć minut?). – Nie przypominam sobie, kiedy?
– Um, prywatnie. – Zdecydowała
się podać mu wersję tak prawdziwą, jak to tylko możliwe. – Mój znajomy ma
hodowlę ptaków i one, hm, przylatują listy do ludzi.
– Przylatują listy do ludzi? –
powtórzył, tłumiąc uśmiech. Postawił przed nią kubek gorącego naparu i usiadł
naprzeciwko. – Masz na myśli gołębie pocztowe?
– Coś w tym stylu – wymamrotała,
zerkając w bok. Nigdy nie była dobrym kłamcą, ale przecież mówiła nieprawdę już
od początku ich znajomości, więc jak niby miał się zorientować? Przyciągnęła
kubek do ust.
– Nie pij, jeszcze się nie
zaparzyła.
– Ale… – zmarszczyła brwi. Nigdy
nie znała się na herbacie ani na innych napojach, które wymagały jakiegokolwiek
przygotowywania.
– Poparzysz się – zauważył dobitnie i rozparł się wygodniej na krześle.
Drewno zatrzeszczało niezadowolone.
– Nie mam pojęcia gdzie się
podział mój zdrowy rozsądek…
– To znaczy, że kiedyś go
miałaś? – roześmiał się głośno, ale natychmiast zakrył usta ręką i zerknął
niespokojnie na schody, a potem na Inge.
– Pewnie, kiedyś byłam małym
przemądrzalcem, myślałam że wiem wszystko. Ale nie byłam głupia, nie da się
zaprzeczyć. – Nie zauważyła nawet jego przestrachu, wpatrywała się smętnie w
ciemne liście osiadające na dnie kubka. – A co jeżeli wykorzystałam już całe
zasoby? Co jeżeli będę się robiła coraz głupsza i głupsza, aż w końcu zapomnę
nawet jak się mówi i czyta?
– Wtedy tu zamieszkam i będę się
opiekował wami oboma. Ale ostrzegam, że przyniosę ze sobą wszystkie znaczki i
koperty, i zawalę nimi twój sterylny salon. – Nadal zerkał niepewnie w stronę
schodów, bojąc się, że obudził Kajsę, ale na piętrze panowała cisza, żadnego
poruszenia, zupełnie nic.
Machnęła ręką.
– Jest sterylny tylko dlatego,
że nikt do niego nie zaglądał od przeprowadzki. Możesz do niego wstawić co
tylko chcesz. – Dźgała liście herbaty jak mała dziewczynka, upychała je
łyżeczką na dno, pilnując, żeby żaden nie wypłynął na powierzchnię. Była zbyt zajęta,
żeby zwrócić na uwagę na dziwny wyraz twarzy młodzieńca i choćby pomyśleć o jego interpretacji. Mikkel oczyścił gardło, starając się opanować dziwny odruch
wepchnięcia sobie palców o ust i obgryzienia paznokci aż do krwi. Przesunął za
to ręce do przodu, sam tak naprawdę nie wiedząc po co – żeby dosięgnąć dłoni
zaabsorbowanej blondynki musiałby niemal całkowicie położyć się na blacie.
– Inge…? – Nie powinien się
odzywać, nie kiedy wpadał w ten dziwny nastrój, który tylko ona potrafiła
wywołać. Tak naprawdę nie powinien się odzywać od kiedy tylko zdał sobie
sprawę, że przychodzi tu nie dlatego, że roztargniona dziewczyna go bawi i nie dlatego,
że ma zawsze na półkach świetną herbatę, która podobno już była w szafkach,
kiedy się wprowadzały.
Kiedy na niego spojrzała, musiał
się zmusić do wytrzymania jej wzroku, tylko w tej przeklętej kuchni zdarzało mu
się zapominać języka w gębie, ale zawsze siedzieli tylko w niej, więc jakim
cudem Inge miałaby się zorientować?
– Yyy… hym, mówiłaś o liście?
– Tak, właśnie. Napisał do mnie
Charlie, chciał, żebym, um… czy mam kontakt ze starymi znajomymi, pytał. I… ale
nie mam. – Marszczyła dziwnie brwi, jakby się nad czymś intensywnie
zastanawiała, on czekał spokojnie, ciesząc się, że nie musi się odzywać. –
Chciał, żeby… Żeby przyjechać, mają tam pewne problemy, a ja znam się na pewnych rzeczach i mogę im pomóc. W zasadzie… W zasadzie to chyba raczej
nie ma sensu, nie mogę mu podać żadnych kontaktów, bo ich nie mam już. Nie
odzywam się do nikogo, nikt nie odzywa się do mnie, wiesz, musiałam zmienić
otoczenie, a ludzie też tym otoczeniem są… Wiesz o co chodzi? – zerknęła na
niego z nadzieją.
Pokiwał głową ochoczo, choć nie
miał najmniejszego pojęcia.
– Możesz już pić – szepnął, nie
chcąc zbijać jej z pantałyku. Kiedy już
zaczynała mówić, często miał wrażenie, że jest trochę… dziwna, nienormalna,
niepasująca. Jakby ukrywała jakiś ogromny sekret, którego nikt nie może poznać.
Zacisnęła pięści.
– Wiesz, Mikkel, to wszystko
wcale nie jest takie proste. To znaczy, nie, chętnie wysłałabym mu wszelkie
kontakty, to oczywiste, ale sama… No przecież tam nie przetransportuję się
sama. A Kajsa? Kajsa do niczego im się nie przyda, co z nią zrobią? Bo ja nie
będę miała czasu, żeby się nią zajmować, jeżeli… Jeżeli będę im pomagać, jeżeli
wiesz o co mi chodzi. Zresztą… Zostawiłam w Anglii tyle wspomnień, ale przecież
nie będę wchodzić do Hog… Widzisz, on jest jego bratem… – zakryła usta ręką i
spojrzała na niego rozszerzonymi oczami.
Zamarł razem z nią,
zastanawiając co takiego powiedziała, czego nie powinna była. Po chwili jednak
dotarło do niego coś innego – Anglia,
Inge chciała wyjechać do Anglii. Cóż, co jak co, ale Anglia nie była blisko
Szwecji, nie ma zatem szans na wpadanie codziennie na herbatę, na zamykanie
furtki i śmianie się z tego, że znowu zapomniała butów. Wyprostował się,
jego twarz spoważniała.
– Na Merlina, Mikkel, nie
mówiłam o nim tak dawno. Nie miałam nawet czasu o nim myśleć, skąd nagle wziął
mi się teraz…? – To zadziwiające, że nawet tak blada twarz, jak jej, może stać
się jeszcze bledsza, zupełnie jakby skóra oblekająca policzki była zupełnie
przezroczysta i mógł zobaczyć krew płynącą żyłami. – Myślisz, że to coś znaczy?
Nie, skąd, każdy ma sentyment do swojej pierwszej miłości, prawda? Ty na pewno
też, opowiedz mi o swojej pierwszej miłości.
Pierwsza miłość, tak powiedziała, właśnie tak – chciała wrócić do
Anglii do swojej pierwszej miłości i zupełnie zapomnieć o wszystkim tutaj.
Zupełnie zapomnieć o nim samym. Nagle zdał sobie sprawę, że nie chciał, żeby go
zostawiała. Nie chciał, żeby wyjechała dokądkolwiek, nawet blisko, nawet na
jeden dzień, nawet na chwilę. Uświadomienie sobie, że nie wyobraża sobie dna
bez niej trochę mu zajęło, ale teraz ta myśl uderzyła go ze zdwojoną siłą.
– Nie… – gardło mu się ścisnęło,
dziwna siła wyssała z jego głowy wszelkie myśli i uczucia, zostawiając go
pustego, jak wydrążony owoc. Nie był w stanie nawet się poruszyć. Zawsze był
pewien, że jeżeli komuś na kimś zależy, to to zawsze jest odwzajemnione, ludzie
go lubili – on lubił ludzi, prosta analogia.
– Hej, przepraszam, nie
wiedziałam, że to jakaś smutna historia. – Zmartwiła się i wstała od stołu,
żeby do niego podejść. Stanęła za jego plecami i oplotła go ramionami,
pochylając się. Oparła brodę na jego barku. – Nie złość się Mikkel, wiem
dobrze, że historie miłosne nie zawsze są miłe, spójrz na mnie – wylądowałam
zupełnie sama na obrzeżach kraju z chorą siostrą, a on się nawet nie
zainteresował. Niby wiem, że mieliśmy tylko siedemnaście lat, ale wydawało się,
że wiemy czego chcemy. Tak naprawdę to chyba nikt nigdy tego nie wie, prawda?
– Prawda – wyszeptał, pokonując
ściśnięte gardło, choć nie mógł zwalczyć twardego supła, w jaki właśnie
zawiązywały się jego wnętrzności. Podniósł niepewnie ręce i objął jej złączone
dłonie, delikatnie przesunąwszy palcami po suchej skórze. Przekrzywił głowę i
bezwstydnie wdychał zapach jej włosów.
– Wiesz, Mikkel, w zasadzie to
chciałabym tu zostać, głównie ze względu na Kajsę, poza tym, wiesz, to w końcu
Szwecja, mój dom. Bez względu na to, jak
dobrze będę mówiła po angielsku, nigdy nie będę tam pasować. Nawet jak będą
patrzeć na mnie ze współczuciem, a z pewnością będą, oni wszyscy wiedzą dobrze…
Będą rozumieli…
– Ja też rozumiem – przerwał jej
stanowczo i dotknął nosem jej policzka. Zerknęła na niego niepewnie. Nie mógł
rozumieć, ale tego nie wolno było mu powiedzieć. Wyprostowała się i przeszła
naokoło, żeby usiąść mu na kolanach.
– Jest w tobie coś takiego… –
mruknęła, przypatrując mu się z bliska. – Jakbyś wszystko wiedział, mimo że nie
wiesz, jakbyś wszystko rozumiał i wszystko widział, i zawsze tu był. Wiesz,
jest coś takiego, że… Jesteś bezpieczną przystanią, wiem, że mogę ci powiedzieć
bardzo wiele i że mnie nie zawiedziesz. I że będziesz, zawsze będziesz.
Desperacka nadzieja rozkwitła w
jego sercu i rosła coraz bardziej, w miarę jak zbliżał do jej twarzy swoją.
Nigdy nie patrzył w jej oczy z tak bliska, nigdy nie czuł jej zapachu tak
intensywnie. Okropne uczucie, nad którym tak naprawdę nigdy się nie
zastanawiał, zaczynało go ogarniać, a on nabierał podejrzeń, że to miłość. Ta
okropna, patetyczna miłość, pod którą można podciągnąć wszystko i nic. Przez
chwilę nawet miał wrażenie, że czuje śmieszne motyle w brzuchu, w zasadzie cały
drżał, serce łomotało mu jak szalone.
Próbowała przeniknąć go
spojrzeniem. Jak dużo mu powiedziała? Ile wypaplała zupełnie bezmyślnie i czy
mógł się czegoś na tej podstawie domyślić? Czuła jak bije mu serce, dawno nie
była tak blisko nikogo, dawno nikt nie był tak blisko jej. Przekrzywiła głowę
zupełnie instynktownie, tak to przecież działa, prawda? Szukała jakiegokolwiek
znaku w jego rozszerzonych oczach, w przyspieszonym oddechu.
– Czy szpital zapewniłby jej
odpowiednią opiekę? – mruknęła nagle.
– Nie wiem – szepnął, owiewając
jej szyję gorącym oddechem, od którego napięły jej się wszystkie mięśnie.
– To bardzo dobry szpital –
mamrotała coraz ciszej. – Może zajmą się nią lepiej niż ja… – stłumiła
jęknięcie, kiedy musnął wargami płatek ucha. – Może to jest właśnie to
najlepsze wyjście, może niepotrzebnie uciekałam, może… ach… może nie da się…
Ciepłe usta Mikkela sunęły po
jej skórze coraz niżej, obdarzając pieszczotami wrażliwą szyję.
– Może nie da się… – przytaknął
miedzy kolejnymi pocałunkami. Wysunął język i trącił jej dolną wargę, na co
zupełnie straciła panowanie.
– Mikkel! – jęknęła przeciągle.
– Czy to wszystko ma sens? Mam wrażenie, że każdy mój krok powoduje
nieszczęście…
– Bzdura – warknął, przyciskając
w końcu wargi do jej ust. Delikatna pieszczota zawładnęła nimi, plącząc
rozgrzane oddechy w jeden, skłaniając ich do błądzenia dłońmi po zagubionych
ciałach.
Może nie da się uciec.
Zaczynasz wspaniale :) Do bloga od razu zachęca minimalistyczna szata graficzna, a dziewczyna z nagłówka jest śliczna i idealnie pasuje do postaci Inge! Prolog zachwycił mnie, zwłaszcza jego pierwsza część, tak ładnie dobierasz słowa i podobają mi się Twoje porównania, są wręcz poetyczne. Rozdział pierwszy przybliżył odrobinę postać dziewczyny, troszczącej się o młodszą siostrzyczkę - zastanawiam się, na co choruje mała Kajsa? Szkoda mi jej, gdzie są ich rodzice i czy naprawdę nikt nie zająłby się nią podczas nieobecności Inge? Rozumiem ją, jest rozdarta między sentymentami pozostawionymi w Anglii, ale rozum i siostrzana miłość każą jej opiekować się Kajsą... Myślę jednak, że ostatecznie Inge zgodziłaby się na wyjazd i prawdopodobnie walkę u boku Zakonu Feniksa. Naprawdę nie wiem, czego się spodziewać ;) Polubiłam Mikkela, od razu przyuważyłam, że jest zakochany w blondynce. Ta końcówka dała mi do zrozumienia, że oboje pragnęli bliskości drugiego człowieka... Jest taki cytat, że samotność łączy ciała, a cierpienie dusze. Znalazłabym w tym odwołanie do Inge i Mikkela, oraz do Inge i Kajsy.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w prologu zamieściłaś Poświatowską, zapomniałam napisać o tym wyżej. Nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiam jej wiersze.
Jestem zdecydowana czytać dalej to opowiadanie, bo bardzo mi się podoba, opisy, dialogi i przedstawienie postaci, niewątpliwie masz talent do pisania :)
Dodałam Cię już do linków, teraz czekam na kolejny rozdział. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam ;*
Bardzo dziękuję za komentarz, każdy odzew jest dla mnie niezwykle cenny. :)
UsuńNaszukałam się trochę odpowiedniego dziewczęcia, ale to przekonało mnie od razu i cieszę się, że Tobie też pasuje do Inge. :D
To cieszę się ogromnie, bo starałam się właśnie, żeby te prolog był trochę bardziej poetycki i w jakiś sposób zachęcał do dalszej lektury.
Wszystko się, mam nadzieję, wyjaśni już wkrótce, więc nie będę odpowiadać, żeby niczego nie zdradzić przedwcześnie. ;)
Och, to dobrze, bo Mikkel jest taki kochany. Sama strasznie go lubię. ^^
O, to jest bardzo trafny cytat, rzeczywiście w odniesieniu do nich wszystkich, niesamowicie trafny wręcz.
Ojejku, kocham Poświatowską, jest chyba moją ulubioną poetką i uwielbiam jej wiersze! Tytuł bloga widoczny na belce, też pochodzi z jej utworu. W zamyśle przed każdym rozdziałem miał być jakiś z niej fragment, ale nie chciałam przesadzać. ;)
W takim razie niezwykle się cieszę, bo bałam się, że do nikogo nie trafi, a wiadomo, że smutno pisać tylko dla siebie. :) Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa, nawet nie masz pojęcia jak bardzo były mi teraz potrzebne.
Pozdrav!
Ja także ją uwielbiam, był czas, że nałogowo czytałam jej utwory, są delikatne, eteryczne i jakby naładowane ładunkiem elektrycznym, czasem aż dreszcz przechodzi ;) Mnie w 100% zachęciłaś do dalszej lektury, przyznaję, że bardzo zaciekawiła mnie Inge i mam nadzieję, że poznam jej losy do samego końca :) Zresztą za postacie niekanoniczne zawsze jest wielki plus, przynajmniej ja takowe daję. Sama tworzę ff potterowski i pisanie o własnych bohaterach przynosi o wiele więcej satysfakcji, nikt nie zarzuca, że się psuje charakter książkowej postaci. A za więcej Poświatowskiej się nie obrażę!
UsuńPozdrawiam ;*
Och tak, tak, dokładnie. I chwytają za serducho, zwłaszcza jak się zna jej życiorys. ;)
UsuńBardzo się cieszę i też mam taką nadzieję, a jak. ;)
O, no proszę, ja lubię też się pogimnastykować, żeby te kanoniczne były kanoniczne, chociaż staram się unikać tych, których jest dużo w kanonie, bo nie lubię aż tak narzuconej konwencji. Naprwdę? Farfocel? To poszperam, żeby znaleźć adres. :>
W takim razie jeszcze te cytaty przemyślę. ;p
Pozdrav!
Mi zawsze było szkoda Poświatowskiej, zresztą los wielu poetów był smutny...
UsuńTroszkę trudniej jednak pisać o postaciach kanonicznych, ale nie odrzucam ich zupełnie :) To coś w rodzaju wyzwania. A gdybyś miała chęć spojrzeć na mój ff, oto adres: www.gryfonka-na-tropie.blog.onet.pl
Pozdrawiam :)
Och, mi też. Zwłaszcza jak czytałam o niej jeszcze jak byłam młodsza.
UsuńO tak, sporego wyzwania. ;)
O, czekaj, kojarzę tego bloga! Ma niesamowicie dopracowaną grafikę utrzymaną w czerwieniach i pannę Argon w nagłówku, prawda? Zresztą, głupio pytam, wkrótce sama się przekonam. Zerknę na niego, jak tylko złapię chwilkę! :)
Pozdrav!
Tak, to prawdopodobnie mój blog i miło mi, że uważasz szatę graficzną za dopracowaną :)
UsuńPozdrawiam :)
Wpadłam tu poprzez rejestr i powiem, że bardzo, ale to bardzo mnie zaciekawiłaś. Uwielbiam ff potterowskie, ale w szczególności, kiedy dotyczą postaci własnych. A jeśli są to postacie dorosłe to już w ogóle... Poza tym, też uwielbiam umieszczać w realiach potterowskich obcokrajowców, więc naprawdę mnie zaintrygowałaś.
OdpowiedzUsuńRozdział był napisany bardzo lekko i intrygująco, dlatego fajnie się czytało. Ciekawa jestem, co jest z Kajsą, ale troska Mikkela o nią jest bardzo wzruszająca.
Jestem bardzo ciekawa, co dalej, chętnie będę tu zaglądać ^^.
[marmurowe-serce] [niebieskie-marzenia]
xxx
Taką miałam nadzieję, że zapisanie się do rejestru nie będzie jak trafienie kulą w płot. :>
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że opowiadanie Cię zaciekawiło.
Będzie mi bardzo miło widzieć Cię pod kolejnymi rozdziałami. :D
Pozdrav!
Zawsze bardzo lubię oryginalne pomysły ^^. I miło jest znaleźć fanfiction potterowski nie opowiadający o postaciach stworzonych przez panią Rowling. Co prawda tamte też lubię, ale nie ma to jak własne postacie ^^. Tym bardziej, że zaintrygował mnie opis opowiadania na rejestrze ;).
UsuńSama też mam ff potterowskie, ale kreuję własnych bohaterów ;)).
Będę wpadać. Możesz mnie powiadamiać o nowych notkach?
Och, mam nadzieję, że mój jest choć trochę oryginalny, choć najbardziej zależy mi na tym, żeby bohaterowie (ci właśni i ci kanoniczni) byli jak najlepiej wykreowani. No i żeby fabuła nie była naiwna, przy okazji. ;)
UsuńU mnie pojawią się bohaterowie kanoniczni i to już całkiem niedługo, ale główna bohaterką cały czas będzie Inge i nawet pozwolę sobie nieco nagiąć wydarzenia znane z książki, oczywiście tak, żeby wszystko miało sens. ;)
O, naprawdę? Ja kompletnie nie umiem pisać takich krótkich opisów i bardzo starałam się, żeby jakoś to wyglądało, a zaraz potem zdałam sobie sprawę, że nie umieściłam informacji o tym, kiedy opowiadanie się dzieje i takich tam rzeczy, a to jest chyba całkiem potrzebne... -.-
Jak tylko będę miała czas, to chętnie zerknę na Twoje opowiadania, zwłaszcza, że ostatnio potwornie jestem głodna dobrych fefów. ;)
Myślę, że tak o ile oczywiście nie zapomnę. A w jaki sposób? (To pewnie zupełnie oczywiste, ale nigdy przed tym opowiadaniem nie prowadziłam takiej działalności i nie ma pojęcia jak to działa).
Pozdrav!
Ja opisy uwielbiam. Im ich więcej w opowiadaniu tym lepiej, dlatego cieszę się, że w twoim ich trochę jest ^^. Fajnie, że trafiłam tutaj na początku istnienia bloga, więc jestem na bieżąco ^^. Informować mnie możesz w spamowniku na którymś z moich blogów. Nie martw się, ja też krótko w tym siedzę ^^. Zresztą w pisaniu mam tylko 4 miesięczny staż i dlatego piszę same ff.
UsuńW moim opowiadaniu też sporadycznie przewiną się bohaterowie kanoniczki, ale nie będą odgrywac znaczącej roli. Ale zgadzam się z tym, ze dobrze jest jak najlepiej oddać ich książkowy charakter.
Twoje opowiadanie zapowiada się ciekawie (i już uwielbiam Inge za to, że była w Ravenclawie i szkoliła się na aurora, a przynajmniej tak wynika z opisu na rejestrze), bo ja takie postacie najbardziej lubię tworzyć. Uwielbiam pisać i czytać o Krukonach i o aurorach.
Och, to dobrze, bo opisy są bardzo ważne. W tym opowiadaniu i tak staram się wprowadzić więcej akcji, ale w drugim, które aktualnie piszę, kolejne części opierają się głównie na opisach. Przynajmniej na razie. :)
UsuńO, dobrze, tak będę robić, jak tylko będę pamiętać. ;)
Ja piszę, hm, jakby zsumować tylko te okresy, w których rzeczywiście działałam, to może ze cztery lata, może trochę więcej, a tak w ogóle to od szóstej klasy podstawówki. ;D Chociaż wtedy tego pisaniem nie można było nazwać. ;p Też zaczynałam od fanfików, a teraz mam do nich właśnie wielki come back. ;)
U mnie chyba będą, bo w końcu... tego będzie wymagała akcja, trudno żeby ich nie było w okolicy Zakonu Feniksa. ;) O tak, bardzo dobrze, ale to naprawdę trudne.
Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że rzeczywiście będzie ciekawe. Och, ja uwielbiam krukonów! Zawsze we wszystkich testach mi wychodzi, że powinnam zostać przydzielona właśnie o Ravenclawu. ^^
To się świetnie składa w takim razie. ;)
Pozdrav!
Ja też mam problem z akcją, większość rozdziału wychodzi mi raczej opisowa. Mało dialogów pisze, gdyż kulawo mi one wychodzą, więc wyrażam uczucia postaci poprzez opisy.
UsuńCieszę się, że piszesz ff HP. To moja ulubiona tematyka opowiadań ;). Zresztą mam do HP ogromny sentyment i co roku wracam do książek.
Co będzie trudne? Pisanie o aurorach? Heh, to nie takie trudne, ja już mam w tym wprawę, bo przed rozpoczęciem opowiadania udzielałam się aktywnie na grupowcach o Hogwarcie i z reguły tworzyłam aurorów. Byli oni pierwowzorami mojego Simona z "Marmurowego serca".
Ja uwielbiam krukonów ;)). Wszyscy piszą o gryfonach lub ślizgonach, ale ja mam sentyment do Domu Kruka. Nigdy nie rozwiązywałam żadnych testów (bo nie trafiłam na żaden), no ale gdyby Hogwart istniał chciałabym trafić właśnie tam.
No właśnie też chyba tak mam, ale to ma być takie trochę bardziej dziejące się, więc i dialogi muszą być. ;)
UsuńA ja boję się, że jak zacznę pisać dialogi, to już nie starczy mi siły na opisy, więc staram się na te pierwsze uważać.
Ja właśnie sobie odświeżam szóstą część i wciąga mnie tak samo, jak kilka lat temu. ;)
To też, ale miałam na myśli pisanie kanonicznych postaci. O, ja z kolei czytam mnóstwo farfocli o interesujących mnie bohaterach na Mirriel i fanfiction.net. Swoją drogą, całe szczęście, że znam angielski, bo fików o Charliem po polsku jest chyba z siedem... -.-
Żadnych testów? Jacie, ja uwielbiam takie rzeczy.^^
Linki do kilku (tych dobrych) możesz znaleźć na Mirriel, właśnie. A nie rejestrowałaś się na Pttermore? Ja czekałam z niecierpliwością na wielkie otwarcie dla wszystkich. ;) To zupełnie oficjalna strona stworzona przez Rowling i przechodzisz tam po kolei całą książkę, robisz zakupy na Pokątnej, zostajesz przydzielona przez Tiarę, dostajesz różdżkę i zdobywasz punkty dla domu. :D Na początku lipca mają przyznać Puchar Domów. ^^
Pozdrav!
O, to wejdę ^^. Choć pewnie jest po angielsku, a ja nie jestem mocna w językach, niestety. Liceum ukończyłam z lichą trójczyną z tego przedmiotu.
UsuńA znasz całe adresy tego mirriel i pottermore? bo nie wiem, jakie końcówki tam są, czy com czy coś innego...
Mnie też zawsze HP wciąga tak samo ;). Co z tego, że czytałam 20 razy, HP nigdy za wiele.
A tworzenie postaci kanonicznych jest trudne, dlatego ja tworzę własne ^^. Bo jakbym coś wykreowała nie tak, to niektórzy by się mogli doczepić, a własne postacie tworzę jak chcę, choć i tak niektórzy się rzucają za nowoczesny wygląd Simona (który, nawiasem mówiąc, nosi czerwone marynarki, okulary nerdy, je 10 tabliczek czekolady dziennie, gada z akcentem i zasuwa na deskorolce ^^). Piszę o latach 70., tak w ogóle. Jakoś nie umiem się przekonać do młodego pokolenia - uraz z czasów grupowców.
No jest, rzeczywiście. Ja z kolei języki zawsze lubiłam, nawet ustny angielski poszedł na maksa. ;) (Szkoda, że to się nigdzie nie liczy...)
UsuńNo pewnie: forum.mirriel.net i pottrmore.com.
Haha, ja uwielbiam jeszcze muzykę z filmów, zwłaszcza tę jedną, wyciętą w końcu z Księcia Półkrwi (mam nawet w linkach, jest pięękna).
To się chyba całkiem mieści w modzie lat siedemdziesiątych, z tego co się orientuję. A którego młodego? Harrego i spółki czy dzieciaków?
Pozdrav!
Na pottermore się zarejestrowałam, ale nie bardzo wiem, co dalej. Nigdy wcześniej nie byłam na tej stronie.
UsuńMasz może gg?
Miałam na myśli pokolenie dzieciaków Harry'ego. Wgl to takie sielankowate czasy, wolę mrok czasów Huncwotów, zdecydowanie ;)).
A nawet mam, taki, o, jest numer: 40510263.
UsuńO, o, też tak mam! W ogóle nie wierzę w epilog i to całe żyli długo i szczęśliwie...
Ciekawe... Inge jest czarownicą, ale nie chce utrzymywać z tym światem żadnych kontaktów. Jestem ciekawa co takiego się stało, że z tego zrezygnowała. I co się dzieje z jej siostrą, jest chora od urodzenia czy dostała jakimś zaklęciem? A brat Charliego czy to nie przypadkiem Bill? Mam tyle pytań, ale chyba będę musiała poczekać na odpowiedz ;) I ciekawi mnie co wydarzy się między nią a listonoszem, czy jakoś rozwiniesz to co się między nimi dzieje? Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie dziękuję bardzo za komentarz. ^^
UsuńPowiem tyle, że dwie pierwsze sprawy są ze sobą powiązane, nie jest to tak naprawdę żadna tajemnica, ale wszystko ładnie wyjaśni się w samym tekście. :)
Trochę tak, ale naprawdę dobrze mi się pisze to opowiadanie, więc pewnie nie aż tak długo.
Jakoś rozwinę, ale nie wiem czy właśnie tego będziesz się spodziewała. ;)
Bardzo się cieszę, że Cię zaintrygowało, pozdrawiam!
Cześć! Ha, ale ze mnie szczęściara... Znowu trafiam na opowiadanie ff Potterowskie. Postanowiłam sobie, że w te wakacje przeczytam wszystkie część Harry'ego Pottera. Bo jak na razie to obejrzałam wszystkie filmy, a książek jakoś nie miałam okazji przeczytać... Jestem przy 2 części, no cóż... Zaledwie parę dni temu zaczęłam czytać.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje opowiadanie! Piszesz świetnie... Bardzo dobrze mi się pierwszy rozdział czytało. Szablon skromny, ale bardzo ładny, a Inge jest piękna.
Szkoda mi trochę tego listonosza... I ciekawe, czy Inge powróci do Anglii. No i co z tą jej siostrą się wtedy stanie... Kto się nią zaopiekuje. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałam się to wszystko wyjaśni.
Pozdrawiam i zapraszam na moje dwa blogi!
:*
Margaret.
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i dziękuję za wszystkie miłe słowa.
UsuńTak, tak, wszystko to się wyjaśni czy to w następnym, czy jeszcze kolejnym rozdziale.
Postaram się zajrzeć jak znajdę trochę czasu.
Pozdrawiam również,
Miękko.
Jak skomentowałam prolog, to nie mogę nie ruszyć rozdziału pierwszego, skoro do mnie mruga jego link u góry strony.
OdpowiedzUsuńObecnie nie śledzę żadnego potterowskiego ffu ze świata blogosfery i najwyraźniej życie się nade mną zlitowało i włożyło mi w łapki coś ciekawego i dobrze skrojonego. Do Ciebie będę zerkać. I chociaż marny ze mnie komentator, dam z siebie tyle, ile potrafię.
Najbardziej podoba mi się to, że chociaż nikt nie walczy, akcji nie można nazwać wartką, to rozdział zjadłam ze smakiem i nie nudziłam się ani przez jeden akapit. Niektórzy uważają, że początkowa nuda czasem musi być obecna, ale Ty pokazujesz, że powolne wprowadzenie też ma swój urok. Być może to ze względu na pytania, które czytelnik podczas lektury sobie zadaje i nie dostaje na nie odpowiedzi od razu. Może to przez ten ładny styl, dzięki któremu ślizgam się po tekście. A może brak kiczu, który ostatnio zadziwiająco łatwo idzie mi spotkać przy scenach podobnych tej na końcu. Prawdopodobnie nie dowiem się, w czym tkwi Twój sekret, ale sama chciałabym wydziergać coś podobnego.
Cieszę się, że choć lubię się czepiać, tutaj nie miałam czego (bo i po co). Ostatecznie mogłabym tylko zauważyć, że formatowanie prologu jest inne i to kuje w oczy. Ale to drobiazg i nie tak istotny.
Pozdrawiam ciepło i dużo Wena życzę, bo z chęcią zapoznam się z rozdziałem drugim.
Ha, tak czułam, że linki na gorze to dobry pomysł. ;)
UsuńW takim razie cieszę się szalenie, to bardzo motywujące, kiedy ktoś czyta i jeszcze się wypowiada. Naprawdę, mówi się, że jeden komentarz równa się zadowolonemu autorowi i połowie kolejnego rozdziału.
O matko i Ty mówisz, że jesteś marnym komentatorem? W kilku zdaniach zawarłaś wszystko co ważne i w dodatku bardzo ładnie ubrałaś to w słowa. Bardzo się cieszę (nawet jeszcze bardziej niż do tej pory), że opowiadanie Ci się podoba! I całe szczęście, że w tej ostatniej scenie nie ma kiczu, bo trochę się obawiałam, że nie wyjdzie to najlepiej... Do oddania takich sytuacji trzeba mieć naprawdę solidny warsztat.
O, czepianie się jest bardzo wskazane i jakby cokolwiek Ci nie odpowiadało, to krzycz, będę bardzo wdzięczna.
Inne w sensie inny kolor czcionki czy coś jeszcze? Zaraz na to zerknę i postaram się ujednolicić.
O, wen się przyda, chociaż mam wrażenie, że nocami, jak już jest cicho, Weny włażą drzwiami i oknami i siadają zadowolone na mojej głowie. Oby nie przestały. ^^ (A rozdział drugi na dniach się ukaże).
Pozdrawiam również!
Już dawno chciałam się za to opowiadanie zabrać i dzisiaj postanowiłam tego dokonać... I już wiem dlaczego zaczęłaś odświeżać sobie HBP :>
OdpowiedzUsuńJestem w połowie prologu dopiero, ale postanowiłam napisać z miejsca, że Twoje pisanie o kobietach z papierosami to majstersztyk. I... może uprzedzam za bardzo fakty, ale po tych kilku zdaniach zakochałam się w Inge (podobnie jak wcześniej w Rien :D).
Aaa i nie spodziewałam się, że to ff, dopóki mi gdzieś Charlie Weasley nie rzucił się w oczy.
Czytam dalej, potem postaram się sklecić coś mądrego na temat. :q