wtorek, 10 lipca 2012

dwa

Bardzo, ale to bardzo powoli zaczyna się coś dziać. 
Jakby jakieś pojęcia był niejasne (mam tu na myśli na przykład fikę) to zapraszam do Informacji, tam znajduje się mały słowniczek uzupełniany na bieżąco.

Pierwsza wstała Inge. Wyplątała się zręcznie z ciasnych objęć młodzieńca, zupełnie ignorując jego pytające spojrzenie i podniosła się, niezręcznie owijając się kołdrą. Kiedy było już po wszystkim, jej rozum nagle wrócił i z cichym kliknięciem wskoczył na swoje miejsce. Purpurowego rumieńca zalewającego twarz nie zdołała opanować, udało jej się jednak nie rozpłakać w nagłym przerażeniu. Kumulująca się od dłuższego czasu potrzeba bliskości została zaspokojona, a w jej miejsce pojawiła się dawna, dobrze znana chęć kompletnej izolacji. Wiedziała jednak, że nic poza tym nie wróci już do stanu wyjściowego.
Stała bezradnie obok łóżka, zagryzając napuchnięte jeszcze wargi i czekała na ruch Mikkela. Pierwszy raz nie wiedziała jak z nim rozmawiać. Cisza pogłębiała się, stając się niemal namacalną, tak gęstą, że potrzebowała niemożliwie dużo miejsca.
– Będziesz tak stać i czekać aż coś powiem, prawda? – miękki głos młodzieńca rozlał się po pomieszczeniu. Przypomniała sobie jak usłyszała go po raz pierwszy i nie mogła się nadziwić, że można mieć aż tak ciepły, przyjazny głos. Cóż, teraz był trochę chłodniejszy.
Przestąpiła z nogi na nogę, niepewna co powinna zrobić. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji i nie miała pojęcia jak z tego wybrnąć. Najbardziej chciała w końcu zostać sama, zaszyć się w pokoju Kajsy i zaśpiewać jej coś, fałszując obrzydliwie.
– Nie mam zamiaru niczego ci ułatwiać.
Zerknęła na niego niechętnie, na gładkim, wysokim czole pojawiła się pionowa zmarszczka. Jakby na potwierdzenie swoich słów, Mikkel rozparł się wygodnie na materacu, podpierając głowę pięścią. Drugą dłonią wygładzał zmięte prześcieradło, zamiast zakryć swoją bezwstydną nagość, co zauważyła ze zmieszaniem i natychmiast znów opuściła wzrok.
Matowe, ciemne deski, na których stała, nagle wydały się niezwykle interesujące ze swoimi promienistymi słojami i czarnymi sękami. Jej spojrzenie mimowolnie prześlizgnęło się po podłodze aż dotarło do wybrzuszenia, które zaczynało się szparą nieco szerszą niż między pozostałymi panelami. Wyjazd do Anglii wydawał się teraz całkiem ciekawą perspektywą.
– Inge, do cholery, potraktuj mnie w końcu poważnie!
Młody mężczyzna błyskawicznie poderwał się z łóżka i stanął naprzeciwko blondynki, która nerwowo gryzła paznokieć.
– Zwodziłaś mnie przez tyle czasu i nic nie mówiłem, nie narzucałem się wcale. W końcu przyszłaś do mnie sama, sama! A teraz co robisz?! – Zadarł jej brodę do góry, próbując zmusić w ten sposób do spojrzenia sobie w oczy. Nie osiągnął jednak wiele, bo spłoszona dziewczyna zacisnęła powieki. – Cholera jasna, po co szłaś ze mną do łóżka?
Głos mu się załamał, ruchy stały się jeszcze bardziej nerwowe, zaczął przechadzać się przed nią w tę i we w tę, mrucząc pod nosem przekleństwa, to zaciskając, to rozwierając pięści. Głuche uderzenia stóp o podłogę wydawały się jedynym dźwiękiem w promieniu wielu mil.
Kiedy ciągłe przełykanie zgęstniałej śliny nie pomogło, odchrząknęła głośno, czym ściągnęła na siebie jego uwagę. Zatrzymał się, choć nie przestawał zaciskać dłoni, nie mogła nie zauważyć, że mięśnie jego brzucha napięły się, jakby oczekiwał silnego ciosu.
– Wiedziałeś, na co się piszesz – wymamrotała w końcu, pierwszy raz nie mając wrażenia, że jej pokój jest najprzytulniejszym miejscem na ziemi. Nieco przybrudzone, białe ściany nagle wydały się złowieszcze, kiedy przemykały po nich cienie drzew poruszanych wiatrem. Masywna komoda stojąca w rogu pokoju wyglądała jak przyczajony potwór, a papierowy żyrandol raptownie wydał się niezwykle ciężki i zwisał nad jej głową niczym miecz Damoklesa.
– Słucham? – wykrztusił. – Skąd… skąd taki wniosek w ogóle, o co ci chodzi? Przepraszam, nie miałaś powieszonej na drzwiach tabliczki: „nie uprawiaj ze mną seksu, bo później zaczynam gryźć”!
Zarumieniła się jeszcze mocniej.                              
– Przecież wiedziałeś, jak to wygląda…
– Co „to”? – warknął wściekle, po czym głośno przełknął ślinę. Jego grdyka podskoczyła szybko i zaraz opadła na swoje miejsce.
Zakreśliła ręką niedbały łuk w powietrzu i wzruszyła ramionami, które raptownie wydały mu się odpychająco jasne.
– Co „to”? – powtórzył bez cienia zrozumienia, za to irytując się jeszcze bardziej. – Sprawa wyglądałaby inaczej, gdybyś miała do mnie choć krztynę szacunku!
Gorzki wydźwięk jego słów nie przywołał najprzyjemniejszych wspomnień.
– Przestań – jęknęła z wyrzutem, patrząc bezsilnie jak zbiera z podłogi porozrzucane ubrania i zaczyna je na siebie naciągać, kierując się do wyjścia. Szarpnął wściekle za klamkę, wykicał, podciągając spodnie i zbiegł po schodach, które trzeszczały jak jeszcze nigdy przedtem.
Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, oddychała płytko i, jakby w transie, raz po razie oblizywała usta. W końcu odetchnęła głęboko, przestając strzelać nerwowo oczami, szukając jakiegoś miejsca zaczepienia, zorientowała się, że po raz pierwszy nie zwrócił uwagi na to czy nie narusza spokoju jej siostry. Zamiast wstydu, poczuła ulgę i to zmartwiło ją najbardziej.

~*~

– Jestem złym, wstrętnym człowiekiem, Kajsa. Jak mogłam go tak potraktować?
Chropowata, wilgotna gąbka przesuwała się powoli po drobnych ramionach jej siostry, podczas gdy Inge w skupieniu ściskała różdżkę. Nie spodziewała się, że powrót do czarów będzie tak trudny, nie mogła się skupić i męczyła się bardziej niż to zapamiętała z początków nauki. Miała wrażenie, jakby próbowała przywrócić do życia dawno nieużywany mięsień. Gąbka na chwilę opadła na pościel, zostawiając na prześcieradle morką plamę, ale dziewczyna natychmiast machnęła dłonią, na co uniosła się ręka jej siostry, by zaraz opaść bezwładnie.
– Psia kość – warknęła, próbując skupić całą uwagę na gąbce. – Nie. Mogę… do. Nich. Wrócić – dukała – skoro nie umiem… czarować.
Wypuściła powietrze i wsparła głowę na dłoniach, poddając się.
– Powinnaś teraz powiedzieć, żebym się nie poddawała, na Merlina, Kajsa, dlaczego ty się nie obudzisz? Dlaczego zostawiasz mnie ciągle samą, ja tu wariuję, rozumiesz?
Kilka płowych kosmyków wysunęło się z ciasnego kucyka, opadając na jej czoło, na które z wysiłku wstąpił pot. Przez chwilę przebierała palcami, przez co szczupłe, drobne palce wyglądały jak odnóża pająków, ciągnące ciężkie korpusy na szczyt jej czaszki.
– To nie ma sensu – warknęła w końcu, podrywając się z twardego krzesła. Zbiegła na dół i, gdy dopadła zlewu, zdała sobie sprawę z tego, że już dawno nie była aż tak zagubiona. Przeklęty Charlie i przeklęte niepokoje w Anglii.

~*~

Od czterech dni nie mogła się przemóc, by ponownie spróbować zapanować nad różdżką. Nie ruszyła jej od chwili, w której zmusiła się do użycia jej po tylu latach. Przez ten czas nie otwierała też drzwi Mikkelowi, ignorując zapalczywe dobijanie się. Na skutek tego, że zapomniała, że dała mu zapasowe klucze do bramy, musiała zamykać sam dom, czego nie robiła w zasadzie nigdy.
Kiedy przychodził, ona wdrapywała się po wąskich schodach na górę i chowała się w pokoju, udając, że nikogo nie ma. Za drugim razem zauważyła list od Weasleya, leżący spokojnie na parapecie, nieruszany od kilku dni. Wciąż nie była pewna czy powinna opuścić Szwecję, więc nadal mu nie odpisywała. Znała go jednak na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że za jakiś czas napisze znowu, zrobiłby to, nawet gdyby sprawa nie była tak pilna, jak twierdził.
Ciężkim westchnieniem poprzedziła założenie grubej, puchowej kurtki i wyszła na zimne powietrze. Z wiadomych przyczyn wolała nie wychodzić z domu, ale skoro próbowała żyć jak normalnie mugole, to nie miała na to szans. Świeży śnieg zaskrzypiał pod jej butami, kiedy pokonywała drogę do bramki, która podczas mrozów sprawiała jej okropne problemy, a otworzenie jej graniczyło z cudem, zwłaszcza kiedy nie było z nią Mikkela, który potrafił sobie poradzić ze wszystkim.
– Już myślałem, że nigdy nie wyjdziesz z domu! – Radosny głos dotarł do jej uszu tuż po tym, jak weszła na ulicę i wyciągnęła z paczki ostatniego papierosa. Przez chwilę się zawahała, ale stwierdziła, że pozwoli, by wydarzenia toczyły się swoim własnym rytmem. Skoro nie odpuścił przez tyle czasu i nie pomogło ukrywanie się na piętrze, to widocznie do tego spotkania miało dojść. Spokojnie podpaliła papierosa i zaciągnęła się głęboko, wciąż się nie odwracając.
– Chciałem wpaść do ciebie na fikę, ale nie było cię w domu. – Dogonił ją i próbował zajrzeć w pochmurne oblicze, które systematycznie kryła za dymem papierosowym.
– Przecież nie pijesz kawy – mruknęła z przekąsem, decydując się zerknąć na niego kątem oka. Uśmiechnął się promiennie, ukazując symetryczne dołeczki w policzkach.
– Mam bułeczki cynamonowe. – Widocznie postanowił udawać, że nic się nie stało. Pokiwała głową. – Pozwolisz, że ci potowarzyszę?
Już miała odmówić, ale naraz przypomniała sobie, że właśnie idzie wydać resztki pieniędzy, które jej pozostały, a jedyną szansą na zarobienie kolejnych jest kontakt z wydawnictwem jego ojca. Przełknęła zmieszanie i postanowiła zagrać w jego grę. Skoro już mają udawać, że nic nie zaszło…
– Co tam u twojego taty? – zagadnęła. Nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć, że Mikkelowi wyraźnie zrzedła mina.
– Dobrze… – odparł po chwili. – Potrzebujesz pracy, co?
– Nie powiem, że nie.
Pokiwał głową.
– Odezwę się do niego.
Wymruczała niewyraźne podziękowania i powróciła do kontemplowania papierosa, niepewna swoich uczuć.
Owszem, sumienie trochę ją gryzło, ale z drugiej strony była przeświadczona, że to z winy Mikkela ich stosunki znacząco się ochłodziły. Bo skąd przyszło mu do głowy, żeby nagle ją całować? Wiedział doskonale jak bardzo spragniona jest bliskości i do tamtej chwili zawsze dawał jej dokładnie to, czego potrzebowała – spokojną, przyjacielską czułość, pewność, że ktoś zawsze stanie po jej stronie. A teraz? Teraz wszystko się rozsypało przez jego głupie, głupie pocałunki.
– Nie wyszłaś z domu nawet na Świętą Łucję, co? Nie widziałem cię nigdzie.
– Tak – odparła zdawkowo. Święta nigdy nie miały dla niej specjalnego znaczenia, nie była wychowywana w żadnej wierze, prócz tej w magię i ludzi. Przynajmniej jedna z nich nie zawiodła.
– Świecę chociaż zapaliłaś? Idzie trzeci tydzień adwentu.
Czemu nagle tak się tym interesował? Zerknęła na niego podejrzliwie, ale nie udało jej się niczego wywnioskować z jego miny. Ostrożnie pokręciła głową, obserwując jego reakcję.
– Wiesz, tak pomyślałem… – ciągnął, widocznie starając się zachować kamienną twarz – że skoro miałabyś spędzać święta sama…
– Nie sama, tylko z siostrą – przerwała mu gwałtownie, szybko orientując się do czego zmierzał. Może gdyby to wszystko się nie wydarzyło, to chociaż udawałaby, że zastanawia się nad jego propozycją, ale teraz nie było o tym mowy. Spuścił wzrok.
– Jasne, rozumiem.
Nie, nie rozumiał i po raz kolejny ją to uderzyło. Nie miała w najbliższym otoczeniu nikogo, kto mógłby zrozumieć. Owszem magia niesie wielkie korzyści, ale ma też drugą stronę, nie tak oczywistą dla przeciętnych ludzi, którzy nie mieli nieszczęścia żyć w czasach wojny. Niestety siebie nie mogła do tego grona zaliczyć.
Po raz ostatni zaciągnęła się głęboko i upuściła niedopałek na ziemię, po czym przydeptała go traperem na grubej podeszwie. Wciąż trzymała dym w płucach, chociaż zaczynał gryźć – najwyraźniej tego gryzienia potrzebowała.
Zerknęła na Mikkela, którego mina sugerowała, że naprawdę intensywnie myśli. Niechybnie bardzo starał się wpaść na coś, co pozwoli bezboleśnie wrócić do poprzedniej relacji. W tamtej chwili zdała sobie sprawę z tego, że jest jej po prostu smutno z powodu takiego obrotu sprawy. Utrata jedynego przyjaciela z pewnością nie była tym, czego mogła się spodziewać jeszcze kilka dni temu.
Drogę do sklepu pokonali w milczeniu, bez dalszych prób nawiązania rozmowy ze strony Mikkela, ale już kiedy wracali, uznała, że lepiej jednak będzie, jeżeli to sobie wyjaśnią. Zaprosiła go do środka, ignorując szeroki uśmiech rozświetlający jego twarz.
– Słuchaj, Mikkel – zaczęła, siadając przy stole w kuchni – to, do czego doszło, zdecydowanie nie powinno było się wydarzyć i oboje dobrze o tym wiemy. Mam świadomość – podniosła rękę, uciszając jego sprzeciw – że ja też nie zachowałam się w porządku, ale to nie ma teraz żadnego znaczenia, chodzi o to, że nasze dotychczasowe stosunki nie mają już racji bytu…
– Chyba  żartujesz!? – krzyknął w końcu, zrywając się ze swojego krzesła. – Dlaczego niby coś, co było nam obojgu potrzebne miałoby przekreślać naszą przyjaźń?
Podszedł bliżej i patrzył na nią z góry przez krótką chwilę, ale zaraz się wycofał i oparł się o ścianę, wciąż patrząc na nią niechętnie i marszcząc brwi.
– To wszystko przez ten list — warknął po chwili.
Drgnęła.
– A co to ma ze sobą wspólnego?
– Przypomniał ci o poprzednim życiu i teraz chcesz uciec, tak jak uciekłaś wtedy.
– Skąd…? To wcale nie tak!
Wzruszył ramionami – widocznie wiedział swoje.
– Niby byliśmy blisko, ale przez cały czas trzymałaś mnie na dystans. Niewiele tak naprawdę o tobie wiedziałem, ale nie przeszkadzało mi to, brałem tylko tyle, ile dawałaś. A teraz nagle napisał ten twój pierwszy chłopak i znalazł jakiś sposób, żeby ściągnąć cię z powrotem do siebie, do tej całej Anglii…
– Ale przecież to wcale nie jest tak! Nie masz pojęcia o tym, co tam się dzieje!
– Ale za to wiem, co dzieje się tu. Boisz się tego uczucia i dlatego mnie odtrącasz.
Wpatrywała się w niego z bezbrzeżnym zdumieniem. Jak mógł wszystko pojmować tak opacznie i w ogóle nie dostrzegać istoty sprawy?
– Co ty pleciesz? – warknęła w końcu. – Mikkel, to, co dzieje się w Anglii, nie ma nic wspólnego z naszą rozmową. Ani tym bardziej Charlie, który nie jest żadnym moim „pierwszym chłopakiem”. Rozmawiamy o czymś zupełnie innym.
Prychnął, nawet nie starając się tego zamaskować.
– W dodatku – ciągnęła – nie ma mowy o żadnym tłumionym uczuciu, które mnie przeraża. W ogóle, o żadnym uczuciu, jasne? To, co się stało, było chwilową słabością, byłam trochę zagubiona, a ty to wykorzystałeś…
– Słucham?! – Oderwał się od ściany i wsparł na krześle. Zarumieniła się pod ciężarem jego spojrzenia.
– Właśnie tak – potwierdziła, spuszczając wzrok. – I żadna twoja męska duma tego nie zmieni. Widzisz, właśnie dlatego nasza dalsza znajomość nie ma sensu, wiem, że zawsze będziesz do tego wracał…
– Daj spokój, po prostu się boisz tego, co zaszło, boisz się tego, że ci się podobało. Boisz się wszystkiego, nawet mnie, mimo że zawsze mogłaś na mnie liczyć i miałaś moje wsparcie, mogłaś powiedzieć mi o wszystkim. Pomogłem ci nawet w znalezieniu pracy i zadeklarowałem, że nie zostawię cię na lodzie, nawet mimo tego wszystkiego… Nie byłoby w ogóle sprawy, gdybyś się potem tak głupio nie zachowała — zupełnie jakbyś tylko szukała wymówki, żeby przestać się ze mną widywać. – dodał po chwili.
Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie odezwała się ani słowem. Zamiast tego przetarła blat zniszczonego, białego stołu i wyjrzała przez okno, zawieszając spojrzenie na czapach śniegu osiadłych na drzewach.
– Przemyśl to, Inge, i zachowaj się jak dorosła. Nie możesz wiecznie uciekać.
Dopiero trzaśnięcie drzwi uświadomiło jej, że naprawdę wyszedł. Zakryła twarz dłońmi i odetchnęła głęboko. Po raz kolejny wróciła do punktu wyjścia – nie miała pojęcia co robić dalej. Po chwili siedzenia w bezruchu weszła na piętro i po raz kolejny wzięła do ręki list od Charliego.

Wygląda na to, że potrzebujemy pomocy z każdej strony. Nie wiem do końca, jak wygląda sytuacja w Szwecji, ale wiem dobrze, że Skandynawia zawsze optowała za Sama–Wiesz–Kim.
Nie ryzykowałbym, gdybym nie był pewien, że się do nich nie przyłączysz. Słyszałem o wszystkim i jest mi bardzo przykro, żałuję, że składam ci kondolencje w takich okolicznościach.
Odezwij się tak szybko, jak to będzie możliwe,
Charlie Weasley

Po kolejnej lekturze nadal była rozbita. Dominowała chęć ukrycia się gdzieś daleko i udawania, że nie istnieje, ale tliła się też w niej iskierka oporu. To jasne, że bała się o Kajsę, o siebie trochę mniej, ale i tak wolała nie lecieć na pewną śmierć.
Zastanawiała się też czy Charlie wie gdzie ją znaleźć. Miała wrażenie, że zadbała o to, by nikt nie znał jej aktualnego miejsca pobytu; Revingeby leżało w idealnej odległości od Skövde – ani zbyt blisko, ani tak daleko, jak można by się spodziewać po osobie, która ucieka. Starała się zatrzeć wszystkie ślady, ale jeżeli Charlie zdoła ją odnaleźć, to i tak będzie musiała zmienić kryjówkę, bo będzie to oznaczało, że z taką samą łatwością odnaleźliby ją śmierciożercy. O ile tylko chcieliby jej szukać.

18 komentarzy:

  1. Tak sobie sprawdziłam, czy nie ma czegoś nowego, bo tak zapowiadałaś w komentarzu... i nie zawiodłam się.

    Cieszę się, że cały czas wplątujesz w rozdziały wzmianki o świecie magii, który Inge za sobą zostawiła, ponieważ to nie pozwala o nim zapomnieć. Chociaż i tak uważam, że dobrze poradziłabyś sobie z normalną obyczajówką, dla mnie potterowe smaczki stanowią spore uatrakcyjnienie. Podejrzewam, że w najbliższych rozdziałach zaczniesz się skupiać już więcej na "propozycji" Weasleya, a życie na mugolską modłę zacznie odchodzić do przeszłości już na dobre. Przynajmniej po tym rozdziale czuję taki rychły obrót spraw, ale kto Cię tam wie?

    Podobał mi się początek rozdziału. Chociaż dyskomfort Inge był oczywisty, wzmianka o powstrzymaniu płaczu jakoś mnie rozbawiła. Tak samo jak kicanie Mikkela podczas zakładania spodni. To nie jest wyśmiewanie się, a uśmiech w stronę kreowania postaci oraz zwracania uwagi na ciekawe detale. Dzięki temu, że wplątujesz w tekst takie szczegóły, farfocel od razu staje się głębszy i bardziej złożony. Bo czy bardziej na wyobraźnię działa słowo "wyszedł" czy Twoja sekwencja ruchów Mikkela? Ktoś mógłby powiedzieć, że łatwo przesadzić i ładne dialogi zapchać niepotrzebnym morzem słów, ale uważam, że nie przekraczasz granicy. Chociaż jedna wypowiedź do drugiej ma często długą drogę, dynamika nie zanika. Ślimaczego tempa nie widzę. Bo jak kocham twory w stylu Rozmów Trumiennych (podejrzewam, że znasz), tak nie mam problemów z docenieniem Twojego stylu.

    Co do samych wydarzeń rozdziałowych, to jakoś nie mogę się zmusić, by współczuć Mikkelowi, ani tym bardziej mu kibicować (tym bardziej za tekst "W końcu przyszłaś do mnie sama, sama!", bo to Ty ją pocałowałeś, bałwanie, i to w jej chałupce). Oczywiście zacieram ręce i czekam na powrót głównej bohaterki do Anglii, a biedny mugol z racji swojego braku wiedzy byłby tylko kulą u nogi. Mam szczerą nadzieję, że Inge nagle nie trafi jakieś uczucie do Mikkela. Broń Merlinie. Wolę, żeby to Szwajcar przeżył rozczarowanie miłosne, a nie Inge miała w głowie dodatkowe dylematy, bo tam w środku jeszcze powstanie jej siano.

    (Część pierwsza. Nie wierzę, że w jednym komentarzu nie chciało się opublikować O_o. Dzięki temu całe dywagowanie o błędach wstawię potem, w drugim.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Część druga.)

      Może to głupie, ale zdziwiła mnie ilość błędów (głównie interpunkcyjnych), które zauważyłam. Wcześniej ich nie było i założyłam, że wraz kolejnymi publikacjami się nie pojawią. Jednak moja głupota nie powiększyła się na tyle, by nie zapomnieć, że wszyscy jesteśmy ludźmi i popełniamy błędy, i równocześnie rozdział drugi jest większą partią tekstu. Właściwie to zaryzykuję stwierdzenie, że rozdział pierwszy wraz z prologiem mają krótszą długość. Mimo to... może potknięć wyłapałam nieco za dużo?
      A i tak na marginesie. Czasem wychodzą Ci naprawdę długie zdania i niektóre z nich (chyba ze dwa, trzy takie widziałam) mogłyby zostać podzielone czymś mocniejszym niż przecinek.
      Ciągle tłucze mi się w czerepie, że coś ominęłam, no ale nie wypisywałam na bieżąco:
      "– Wiedziałeś na co się piszesz (...)." Przecinek po pierwszym słowie.
      "– Przecież wiedziałeś jak to wygląda..." Przecinek przed jak.
      "Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, oddychała płytko i, jakby w transie, raz po razie oblizywała usta." Przecinek przed co.
      "Miała wrażenie jakby próbowała przywrócić do życia dawno nieużywany mięsień." Przecinek przed jakby.
      "Wciąż nie była pewna czy powinna opuścić Szwecję, więc nadal mu nie odpisywała." Przecinek przed czy.
      "Znała go jednak na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że za jakiś czas napisze znowu, zrobiłby to, nawet gdyby sprawa nie była tak pilna jak twierdził." Przecinek przed jak.
      "– Już myślałem, ze nigdy nie wyjdziesz z domu!" Że.
      "Radosny głos dotarł do jej uszu tuż po tym, jak weszła na ulice i wyciągnęła z paczki ostatniego papierosa." Może ulicę? Chyba że chodziło Ci o liczbę mnogą, ale wolę się upewnić.
      "Przez chwilę się zawahała, ale stwierdziła, że pozwoli by wydarzenia toczyły się swoim własnym rytmem." Przecinek przed by.
      "Wiedział doskonale jak bardzo spragniona jest bliskości i do tamtej chwili zawsze dawał jej dokładnie to, czego potrzebowała – spokojną, przyjacielską czułość, pewność, że ktoś zawsze stanie po jej stronie." Przecinek przed jak. Jakby nie patrzył "jak bardzo spragniona jest bliskości" to wtrącenie i coś mi świta, że to się wydziela.
      "Po raz kolejny wróciła do punktu wyjścia – nie miała pojęcia co robić dalej." Przecinek przed co.
      "Nie wiem do końca jak wygląda sytuacja w Szwecji, ale wiem dobrze, że Skandynawia zawsze optowała za Sama–Wiesz–Kim." Przecinek przed jak.
      "Słyszałem o wszystkim i jest mi bardzo przykro, żałuję że składam ci kondolencje w takich okolicznościach." Przecinek przed że.
      "Zastanawiała się też czy Charlie wie gdzie ją znaleźć." Przecinek przed czy oraz gdzie.
      Te przecinki to powstawiałam chyba głównie przed zdaniami podrzędnymi. Mam nadzieję, że się nie mylę, ale jeszcze to sprawdź, bo mi się już w głowie zaczynają literki mieszać. A co dopiero zasady polskiej interpunkcji. Jednak sadzę, że nie walnęłam wielkiej gafy. Czy wielu gaf. A jak tak - to może się czegoś nauczę?

      Ps. Wiesz, co trzeba zrobić, by dodać blog do obserwowanych? Bo wciąż do tego nie doszłam...

      Pozdrawiam i Wena (bo go nigdy za wiele - bez względu na to, kiedy przychodzi)!

      Usuń
    2. Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz, zwłaszcza, że jest tak długi i merytoryczny (mniam, błędy!)!

      Normalną obyczajówkę (a nawet opowiadanie psychologiczne) pisze również, nawet link jest na górze, także jakbyś była ciekawa, to zapraszam.
      A tutaj z czasem potterowskich smaczków będzie coraz więcej i więcej.

      O, strasznie się cieszę, że zwróciłaś na to uwagę! Z jednej strony bałam się, że to trochę zepsuje klimat, ale z drugiej... po prostu musiałam napisać to tak, a nie inaczej.
      Co do granicy, to też jestem przeszczęśliwa, bo zarzucano mi w przeszłości przynudzanie, kiedy starałam się wchodzić bardziej w opisy.
      Znam, znam, a jakże i cieszę się tym bardziej.

      Co prawda, to prawda, jakoś się go trzeba pozbyć. A ja tam go lubię, bo jest taki... sympatyczny (ostatnio zbyt dużą ilość osób charakteryzuję w ten sposób...). A z tymi rozczarowaniami to jeszcze zobaczymy kto, jak i dlaczego.

      Zawsze tak bardzo się staram, żeby żadnych błędów nie było, ale i tak zawsze coś się wkradnie. Może jeszcze mam zbyt mały staż w wyłapywaniu ich, a może po prostu jestem gapa i powinnam pozwolić im dłużej poleżeć.
      Szkoda, że zdań nie zapamiętałaś, ale zerknę na tekst raz jeszcze pod tym kątem i postaram się skrócić to i tamto.
      Bardzo, bardzo dziękuję za wyłapanie i wskazanie błędów, popędziłam je poprawiać, ale w międzyczasie posprawdzałam i znalazłam dwie strony: http://www.interpunkcja.com.pl/interpunkcyjny-slownik-wyrazow/przecinek-przed-co/, http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629799, które co nieco mi przypomniały i sprawiły też, że pominęłam część Twoich poprawek (mam nadzieję, że nie zrobiłam i w tym błędów). Niemniej za wszystkie raz jeszcze ogromnie dziękuję!

      Ja wchodzę w panel bloggera (czy jak to się nazywa) i mam na dole listę czytelniczą, tam jest rubryczka do dodawania do obserwowanych (czy tez subskrybowania), wpisuje się adres i voilà!

      Pozdrawiam również, serdecznie bardzo!

      Usuń
  2. Ok, ogarnęłam się.
    Prolog, jak już mówiłam, był sam w sobie zachęcający. I jeszcze to niewymuszone połączenie dwóch różnych narracji - jedna w czasie przeszłym, trzecioosobowa, a druga w teraźniejszości. Cudo. Inge i jej podejście do sprawy miłości "świat nie stoi przed nami otworem"... Okropnie mi się podoba Twa główna bohaterka, a jeszcze bardziej się w tym utwierdziłam po przeczytaniu "Raz" - jej lekkie roztargnienie, podporządkowanie życia do siostry, drobne smaczki jak uprzedzenie do "intruzów" albo ograniczenie magii do minimum i taka hm... trochę dziecięca naiwność w relacji z Mikkelem. No Inge jest taka... Naturalna, lubię ją. Nie ma się czego czepiać, no może poza jakąś jedną literówką, która mi zginęła w tłumie tak zgrabnie wyważonych zdań.
    "Raz" czytało się jednym tchem, mimo, że konkretnej akcji nie było, ale stworzyłaś klimat - i myślę, że nawet jakbyś pisała mega denną opowieść pod względem fabuły, to i tak klimat jaki potrafisz stworzyć sam się broni.
    "Dwa" pokazał zimną sucz i totalnie męskie podejście do sprawy. Uwielbiam Inge <3 Za to, że nie jest taka idealna. Co prawda trochę irytuje mnie, że Mikkel ciągle naciska na dalszy kontakt i to, że uroił sobie jakieś uczucie i nie potrafi przetrawić tego, że Inge nic do niego nie tego... No, ale może dlatego, że taki typ kolesi po prostu mnie irytuje.
    Ktoś już Cię zbetował, więc ja sobie podaruję punktowanie drobnych pomyłek.
    Szwecja ma swój urok, ale swoją drogą... Bardzo nie mogę się doczekać zderzenia z dawnymi znajomymi :)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że postrzegasz ją właśnie taką, jaką ją chciałam wykreować.
      O jacie, dzięki, dzięki, klimat ważna rzecz, a ja zawsze się trochę o niego boję, bo jak sama czytam, to mam problemy z wczuciem się (ale to chyba dlatego, że wiecznie szukam błędów i na każde zdanie patrzę krytycznie).
      Niesamowite, bo jak tworzyłam sobie Mikkela, to byłam pewna, że będzie raczej lubiany, a tu proszę!
      No właśnie, muszę Szwecję bardziej pokazać (chwaliłam się już, że jadę w przyszłym tygodniu^^?).

      Tego zderzenia boję się najbardziej, ale mam nadzieję, że podołam.

      Pozdrawiam serdecznie bardzo!

      Usuń
    2. Teraz mi głupio, że w ogóle wspomniałam o tym 'klimacie', bo zobaczyłam kilka komentarzy pod spodem, które piszą o tym samym eh... Czuję się taka mało kreatywna, och. Może to język jakim się tutaj posługujesz... W sensie narrator jest taki hm... Zdystansowany i realistyczny co do rzeczywistości Inge, może to mnie tak bardzo urzeka. :)

      Jejuuu, ja też chcę do Szwecji, zabierz mnie ze sobą, proszę, proszę, proszę :(

      Ale zanim wyjedziesz o trójeczkę proszę :3 A tymczasem lecę czytać Rien.

      Usuń
    3. Ej no, a ja już się ucieszyłam, ze umiem klimat budować. A o narratorze też miło wiedzieć, bardzo mi miło i mam nadzieję, ze z tego się nie wycofasz, jak ktoś się z Tobą zgodzi. ;p

      Nie wiem czy nie wyrzucili by Cię za burtę, gdyby Cię znaleźli na promie bez biletu. Swoją drogą, ciekawe czy rzeczywiście tak by zrobili, czy mają na to jakieś przepisy...?

      Nie wiem czy zdążę, dzisiaj jest wtorek, jadę w czwartek rano, a tu jeszcze trochę przede mną... Ale postaram się, tyle mogę obiecać. Na razie niestety jedyne, co piszę, to podania o akademik i takie tam...

      Usuń
    4. Nie no, ja się z moich słów o klimacie broń Boże nie wycofuję! Mówię tylko, że biorąc pod uwagę ilość osób, która napisała dokładnie to samo co ja, czuję się mało oryginalna *westchnienie zrozpaczonej divy*.

      To weź mnie do walizki jako bagaż podręczny :3 A jak mnie wywalą, to spoko, umiem pływać. Bardziej bałabym się o odmrożenia w Bałtyku :3

      Ok, będę obserwować :))

      xoxo

      Usuń
  3. Bardzo interesujący rozdział. Zaskoczył mnie Mikkel, czuję, że gdyby podszedł do całej sprawy inaczej, to Inge w dalszym ciągu potrafiłaby się z nim przyjaźnić. Jednocześnie on ciągle miałby ochotę na więcej. Zastanawiam się, czy dziewczyna w końcu zdecyduje się napisać do Charliego i kiedy... Przecież znów zaczęła obcować z magią i z pewnością pewnego dnia stwierdzi, że chce przyłączyć się do walki przeciwko Voldemortowi. Ogromnie podoba mi się klimat, jaki tworzysz w opowiadaniu... *,*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z nimi i ich podejściem sprawa jest dziwna, ja sama czasem się im dziwię.
      A to wszystko jeszcze się wyjaśni i okaże i mam nadzieję, że dalsza fabuła nikogo nie zawiedzie. ;)
      Baardzo się cieszę, zwłaszcza, kiedy słyszę to od Ciebie, która klimat tworzysz zupełnie niepowtarzalny!

      Pozdrawiam również!

      Usuń
  4. Myślę, że ona do nich wróci. Po co inaczej zaczynałaby znowu czarować? Albo przynajmniej próbować wrócić do czarów?
    Po lekturze Twojego opowiadania, mimo że było krótkie i tak naprawdę niewiele się w nim wydarzyło, czuję niewyobrażalny podziw. Jestem pod wrażeniem klimatu, który stworzyłaś. I chociaż postać Inge trochę mnie denerwuje to pozostawia wrażenie, że jest niepowtarzalna i dokładnie dopracowana. W ogóle Twoje postaci są niesamowicie wyraziste. Historia zapowiada się obiecująco. Nie czytałam wielu dobrych ff potterowskich, więc jestem zaintrygowana.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się wszystko okaże.
      Bardzo dziękuję. Niesamowite, że każdy ma inne zdanie o postaciach, zawsze mnie to zachwycało. Bardzo się cieszę, bo bohaterowie są filarami opowiadania.
      Dziękuję po raz kolejny za wszystkie miłe słowa i bardzo się cieszę, że Ci się podobało.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Och, jak to dobrze, że wreszcie przeczytałam u Ciebie rozdział, natychmiast poczułam ten cudowny klimat, a jeszcze w dodatku leżę teraz w łóżku i jest mi zimno w nogi, i wcale nie czuję, że za oknem lipcowa noc, nie, u mnie króluje śnieg i Skandynawia, brawa i chwała Ci za to xD

    Mam wrażenie, że Mikkel miał trochę racji. Jasne, może i Inge nic do niego nie czuje i tutaj akurat Mikkel się myli, ale myślę, że ona zastanawia się nad powrotem, a pójście do łóżka z Mikkelem było dobrą wymówką do ucieczki. "Wyjazd do Anglii wydawał się teraz całkiem ciekawą perspektywą", jak to zauważyła gdzieś na początku. Mam takie wrażenie, jakby ona to zrobiła specjalnie, żeby mieć przed czym uciekać, bo przecież, jak słusznie Mikkel zauważył, wcześniej trzymała go na dystans. No, trochę nie potrafię zrozumieć jej zachowania, ale właśnie dlatego Inge mi się podoba, jako kreacja bohaterki, bo jako osoby pewnie bym jej nie polubiła. Za bardzo jest niezdecydowana, mimo wszystko nieco bezmyślna, a w dodatku nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności za pójście z Mikkelem do łóżka, tylko zwala wszystko na niego. Dlatego właśnie, jako osoba pewnie nie przypadłaby mi do gustu, ale jako bohaterka - jak najbardziej, podoba mi się, jak ją stworzyłaś i nie mogę się już doczekać, jak się zachowa, gdy spotka starych znajomych.

    Co do Mikkela natomiast - trochę mnie zaskoczyłaś, spodziewałam się, że okaże Inge więcej zrozumienia i nie postawi sprawy tak na ostrzu noża. Co nie znaczy, że tak jest źle, skąd. Pewnie to i dobrze, że zagrał w otwarte karty, bo może na chwilę obecną tak i jest trudniej, ale za to w przyszłości będzie łatwiej, jeśli się nie będą wzajemnie okłamywać i udawać, że wszystko jest w porządku. Myślę, że taka szczerość z jego strony była lepsza niż ta późniejsza próba naprawy stosunków, która zresztą i tak skończyła się fiaskiem.

    Bardzo mi się podobało. Czekam na więcej:)
    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, strasznie się cieszę, że tak to wyszło, bo ciągle mam wrażenie, że za mało Szwecji w Szwecji.

      Widzę, że dedukcję masz we krwi. ^^ Myślę, że jej zachowanie jeszcze się wyjaśni, w pewnej części na pewno, zwłaszcza, kiedy przyjdzie mi dokładniej przedstawić jej przeszłość.
      Ja tak sobie myślę, że chyba bym ją polubiła jako osobę, ale do pewnego stopnia, bez specjalnej zażyłości. Ale mam też trochę inny jej obraz, więc nic dziwnego.
      Bardzo się cieszę, że kreacja Ci się spodobała, bohaterowie są bardzo istotną częścią całości, a ja zawsze miałam problem z kreowaniem tych głównych.

      O, bardzo się cieszę, że udało mi się spowodować efekt zaskoczenia i też mi się wydaje, że lepiej by zrobił, jakby kazał jej samej to poogarniać, niż tak od razu przychodzić i próbować naprawiać. Ale jeszcze zobaczymy jak to się wszystko potoczy i co go tak naprawdę przekreśliło.

      Cieszę się ogromnie!
      Pozdrav!

      Usuń
  6. Em, em, em... będziemy się obrażać, za nie informowanie, naprawdę, Miękko, tak się nie robi. Noale. Jestem fanką prostoty Twojego szablonu. Prosty, ale taki... odpowiedni, och, marzy mi się coś takiego, chyba nawet ruszę dupsko.
    Jestem zakochana w nieskładności i chaosie Inge. I Mikkel. Hej, nie wolno tak traktować ludzi, a mówi się, że to baby wszystko rozumieją opacznie. Klimat - niby napisałaś, że taki jak u nas czy też podobny, ale czytając, cały czas jestem w tej chłodnej Skandynawii. Jasne włosy, jasne oczy, zimno, śnieg... Coś, co lubimy, zdecydowanie tak. Dobro przy kolejnych rozdziałach będę się wypowiadac bardziej składnie, nigdy mi nie idzie komentowanie całości większej, którą czytam. I pierwszy komentarz zawsze jest beznadziejny. Ach i informuje, na litość boską, o kolejnych!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze zapominam o informowaniu i jakoś dziwnie się z tym czuję, nie wiem czemu. Ale będę się starać i obiecuję poprawę!
      Dziękuję, dziękuję, więcej z blogspota, nawet jakbym chciała, nie jestem w stanie wykrzesać (przynajmniej na razie), także jest dobrze, że nie jest źle, o.

      Strasznie się cieszę, bo to też właśnie ta jej część, którą lubię najbardziej.
      O, ja też lubię bardzo, ale jak tak myślę, to chyba nie mogłaby tam jednak mieszkać, mimo chęci ogromnych. Chodziłabym cały czas taka melancholijna i licho wie co jeszcze i nic dobrego by z tego z pewnością nie przyszło...
      Też tak mam, niestety i nigdy nie umiem niczego z tym zrobić.
      Będzie, będzie, aż sobie na karteczce zapisze i na ścianie powiesi!

      Bardzo dziękuję ze komentarz i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Jak ludzie proszą, to trzeba informować, a nie się wstydzić, noale rozumiem, bo też mi zawsze dziwnie. Blogspot do ogarnięcia, ale chyba jeszcze muszę nad nim trochę popracować, zanim się nauczę. Ale warto, och, jak tu wszystko szybko chodzi <3
      A tak to jest z tymi zimnymi krajami, jak to Kazik śpiewał "Polacy mają depresję totalną dlatego że nie ma słońca", to tam w Skandynawii tak samo się to chyba kończy ;D
      Pozdrav! ;)

      Usuń
    3. Pracuję nad pozbyciem się dziwnego uczucia i tylko czekać, aż zacznę zahaczać przypadkowych przechodniów z okrzykiem na ustach, że nowy rozdział wstawiłam. ;p
      Prawda? Ja aż się nie mogłam nadziwić i wstawianie postów na onecie zaczęło dla mnie stanowić katorgę okropną, ale musiałam wstawić informację, że sobie idę, więc jakoś się przemęczyłam, ale zajęło mi to z pół dnia...
      Tak mi się, właśnie, wydaje. ;)

      Usuń